wtorek, 26 lutego 2013

O co tu kaman?


Witam!
Na wstępie chciałabym napisać kilka słów na temat natury naszego bloga. Jest on prowadzony przez małżeństwo, które wyznaczyło sobie pewne cele i stara się do nich dążyć. Będziemy tu dokumentować nasze zmagania o piękniejszą sylwetkę. Mój mąż skupia się na budowaniu mięśni, ja na gubieniu kilogramów, które zostały mi po ciąży i powrocie do sylwetki, którą cieszyłam się jeszcze rok temu (a może nawet uda mi się wyglądać lepiej niż przed ciążą?).
Dzisiaj chciałabym krótko opisać moją sytuację.
Moja regularna waga to 58 kilogramów przy wzroście 173 cm. Przed ciążą przytyłam jednak do jakiś 60 kilo. W trakcie magicznych dziewięciu miesięcy dobiłam do 80! Jak łatwo policzyć przybyło mi aż 20 kilogramów. W szpitalu „zostawiłam” 7. Po powrocie do domu zaczęłam walkę z resztą kilogramów, które „oblepiły” moje ciało. Teraz, trzy miesiące po porodzie, zostało jeszcze 6 do zbicia.
Do tej pory nie mogłam intensywnie ćwiczyć ponieważ nasz synek urodził się przez cesarskie cięcie. Jak wiadomo, jest to operacja po której trzeba na siebie uważać, nie wolno dźwigać i można zapomnieć o bieganiu czy robieniu brzuszków na przynajmniej 3 miesiące. Muszę jednak przyznać się do tego, że po około 6 tygodniach od porodu byłam tak załamana swoim wyglądem, że postanowiłam zacząć powoli i delikatnie ćwiczyć. Obiecałam sobie, że po 3 miesiącach dam z siebie wszystko i nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Od półtora tygodnia ćwiczę z….Ewą Chodakowską (chyba można się było tego spodziewać:P w końcu to nasza najpopularniejsza trenerka, w dodatku pochodzi z tego samego miasto co ja!). Na blogu będę dokumentować moje postępy, wzloty i upadki.



Zapraszam serdecznie!
Beata

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz