W Kielcach już wiosna! Od razu chce się żyć… i ćwiczyć.
Dzisiaj słów kilka o moich treningach. Jak wiadomo dieta to
zalewie ułamek sukcesu. Bez ćwiczeń daleko nie zajedziemy. Ja swój powrót do
aktywności rozpoczęłam od ćwiczeń z piłką. Ćwiczyłam głównie nogi, biodra i
pośladki. Po prostu nie potrafiłam siedzieć na tyłku i czekać aż miną trzy
miesiące od cesarki, a bałam się ćwiczyć brzuch. Dlatego machałam nogami na
wszystkie strony, tylko po to by mieć świadomość, że jednak robię dla siebie
coś dobrego.
Potem przeszłam na następny level;) Włączyłam ćwiczenia
cardio. I tutaj chcę polecić ten filmik
Są to dwie serie ćwiczeń, które można powtarzać nawet kilka
razy. Dają wycisk, można porządnie się przy nich spocić oraz są rewelacyjne
jako rozgrzewka. Ponadto, co moim zdaniem jest plusem, nie towarzyszy im żadna
ścieżka dźwiękowa i można sobie włączyć coś co nas zagrzewa do bojuJ (dla mnie to Move in
the right direction- Gossip- chociaż ta pani też mogłaby trochę poćwiczyć).
Kiedy wreszcie minęły te magiczne trzy miesiące, zabrałam
się za Chodakowską (no dobrze, zabrałam się za nią trochę wcześniej, ale każdy
kto mnie zna wie, że cierpliwość to coś zupełnie mi obcego).
Na początek poszedł killer. Co tu dużo gadać, uwielbiam ten
trening. Jak na moje możliwości jest idealny. Stanowi dla mnie wyzwanie, ale
jednocześnie jestem w stanie dotrwać do końca.
Wczoraj zrobiłam skalpel. Potrzebowałam małej odmiany.
Jeżeli chodzi o tą płytę to zupełnie nie rozumiem zachwytów. Trening nie jest
jakiś wybitnie trudny i kiedy Ewa mi pogratulowała dotrwania do końca byłam
zdumiona, że to już! A ja naprawdę jestem dętką!
W tamtym tygodniu wprowadziłam do mojego planu ćwiczenia
Tiffany Rothe. O niej jednak chciałabym napisać osobny postJ
Za półtora tygodnia minie miesiąc z Ewą. Wtedy też napiszę o
moich postępach.
Pozdrawiam,
B.